Lubelski model. Standard tworzenia międzysektorowych regionalnych partnerstw na rzecz dostępności
Sektor obywatelski dojrzał do własnej „Konstytucji dla NGO”, która będzie miała nie tylko wymiar metaforyczny. Warto też powrócić do opracowywania koncepcji utworzenia Rady Dialogu Obywatelskiego, który miałby podobną rangę jak Rada Dialogu Społecznego. Czy słabość polskich NGO wynika głównie z braku dofinansowania? A może problemem jest brak silnej reprezentacji NGO? Czy zatem słuszna jest wiara, że „razem można więcej”?
Do sukcesu nie dojedziemy windą – trzeba iść po schodach
Sukces wydaje się być w dużej mierze kwestią wytrwania, gdy inni rezygnują. Jest wynikiem podjęcia właściwej decyzji. Jeżeli nie wiemy dokąd zmierzać, to każda droga zaprowadzi nas donikąd. W ciągu ostatnich 35 lat Polacy stali się aktywnym społeczeństwem obywatelskim. Najważniejszymi aktorami tego procesu są sami obywatele i tworzone przez nich organizacje. Bez nich nie byłoby społeczeństwa obywatelskiego. Najbardziej naturalnymi przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego są organizacje pozarządowe, które działają na zasadzie zaufania społecznego. Przed 1989 r. nie było sektora obywatelskiego, ponieważ państwo było odpowiedzialne za opiekę nad każdym obszarem życia obywateli.
NGO chcą mieć realny wpływ na rozwój Polski. Wciąż jednak pozostaje otwarta kwestia, jaką pozycję ma mieć sektor obywatelski we wzajemnych relacjach z administracją rządową i samorządową? Czy NGO powinny występować w roli klienta uzależnionego od dominującej roli administracji publicznej, czy raczej silnego partnera społecznego, z którym warto współpracować? Czy sektor publiczny powinien ingerować w rozwój sektora obywatelskiego, czy jedynie tworzyć sprzyjające warunki dla aktywności obywatelskiej? Jak zachęcić sektor prywatny do większego zaangażowania we współpracę z trzecim sektorem, która wykraczałaby poza społeczną odpowiedzialność biznesu?
Wreszcie, jakie działania należy podjąć, aby sektor publiczny zaczął traktować sektor obywatelski podmiotowo, a nie przedmiotowo? Politycy nie powinni nam meblować świata. Sztucznie podzielono nam środowisko NGO na: na organizacje z Warszawy i te z terenów wiejskich, na organizacje patriotyczne i lewicowe, czy też organizacje które dostawały dotacje publiczne i te które do tej pory były pomijane.
Co zatem poszło nie tak?
Genezy słabej kondycji i niedofinansowania sektora obywatelskiego należy szukać w początkach transformacji społeczno-gospodarczej w Polsce na początku lat 90. XX wieku. Nie doceniono wówczas roli NGO jako niezbędnego elementu zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego kraju. Nie zagwarantowano niezależności finansowej NGO poprzez rozwiązania systemowe, a tym samym uniezależnienie się od dotacji publicznych. Błędnie założono, że w Polsce na szeroką skalę rozwinie się filantropia. Wobec tego większość środków na rozwój NGO będzie pochodzić od prywatnych darczyńców. Zakładano, że nawet w przypadku braku finansowania publicznego, organizacje pozarządowe będą nadal otrzymywać wsparcie finansowe od świadomych obywateli. Z kolei NGO uważały, że nie należy narzekać – gdy zmierza się na szczyt. Początek jest najważniejszą częścią pracy. Należy być optymistą na początku, zaś krytycznym na końcu. Wobec tego polskie NGO wyspecjalizowały się przede wszystkim w pozyskiwaniu dotacji publicznych, a nie na budowaniu silnej pozycji w środowisku społeczności lokalnych.
Nie ma prostych rozwiązań. Każde wyzwanie będzie możliwe do wykonania, jeśli podzielimy je na mniejsze odcinki. Dotychczasowe próby reformowania sektora obywatelskiego skupiały się przede wszystkim na kwestiach finansowych. Natomiast same NGO poświęcały zbyt dużo czasu na rozpatrywanie problemów, zamiast próbować je praktycznie rozwiązać. Zamiast rozwodzić się nad trudnościami, bardziej konstruktywne będzie postrzeganie ich jako nieodłącznego aspektu procesu rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Ważne jest, aby umieć przyznać się do błędów. Uczmy się na błędach. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
Praca w organizacji pozarządowej to zawód, czy pasja?
Powszechnie błędnie uważa się, że działalność w NGO jest przede wszystkim pracą woluntarystyczną. Świat jednak nie stoi w miejscu. Obecnie NGO to liczący się pracodawca na lokalnym rynku pracy. Wobec tego NGO potrzebują profesjonalistów. W związku z tym praca w NGO może stanowić sposób na życie zawodowe, jak też uzupełniać tradycyjne kariery w sektorze prywatnym lub publicznym. W klasyfikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy, uwzględniono termin „zawodowy działacz organizacji pozarządowej” (kod 111403). Zawodowy działacz NGO to osoba, która poświęca swoją karierę zawodową na pracę w trzecim sektorze. Zawód ten zakwalifikowano do grupy zawodowych działaczy organizacji członkowskich, do których zaliczamy m.in. zawodowego działacza organizacji komercyjnej/pracodawców (kod 111401), zawodowego działacza organizacji związkowej (kod 111405), czy zawodowego działacza organizacji politycznej (kod 111402).
Wobec nowych wyzwań stojących przed NGO, potrzebna jest naturalna wymiana pokoleniowa liderów. Czas się nie śpieszy – to my nie nadążamy. Kluczem do sukcesji jest zrozumienie i docenienie różnic pokoleniowych. Ludzie powinni być strategiczną inwestycją w każdej organizacji pozarządowej. Prawdziwym liderem przyszłości jest ten, kto widzi więcej niż inni. Patrzy dalej oraz dostrzega rzeczy, zanim zobaczą je inni. Stąd należy nie tylko wzmocnić istniejących liderów, ale wykreować nowych polityków społecznych. Istnieje skuteczny sposób sprawdzenia, czy NGO potrzebuje nowego lidera? Wystarczy uważnie przyjrzeć się efektom pracy NGO, gdy jej obecny lider jest akurat nieobecny.
Potrzeba profesjonalizacji będzie też związana z procesem stopniowej ekonomizacji trzeciego sektora, który uniezależni NGO od dotacji publicznych. W efekcie zwiększy się udział środków finansowych w budżecie sektora pozarządowego, które będą pochodzić ze sprzedaży towarów i usług. Może to spowodować konieczność przedefiniowania pojęcia „organizacja pozarządowa”.
Jeśli chcesz iść szybko – idź sam. Jeśli chcesz zajść daleko – idź zespołowo
Siła sektora obywatelskiego wynika z jego różnorodności. Tam, gdzie wszyscy myślą jednakowo, najczęściej nie myśli nikt. Szukajmy tego co nas łączy, a nie dzieli. Czy wobec tego słabość polskich NGO wynika głównie z braku dofinansowania? A może problemem jest brak silnej reprezentacji NGO? Czy zatem słuszna jest wiara, że „razem można więcej”?
Aby sektor obywatelski mógł mieć znaczący wpływ na rozwój Polski, musi być obecny w przestrzeni publicznej. Jeżeli NGO chcą być słyszalne – to potrzebują silnych federacji. Zazwyczaj NGO działają pojedynczo i w sposób niezorganizowany, a zatem mało skuteczny. Wobec tego należy łączyć potencjały i zasoby NGO poprzez tworzenie – sieci partnerskich, zaś na wyższym poziomie sformalizowania – federacji.
Nieprzypadkowo termin „organizacja parasolowa” jest kojarzony z federacją NGO. W potocznym znaczeniu parasol symbolizuje ochronę przed deszczem, śniegiem i wiatrem. Stąd koncepcja „Parasol dla NGO” zakłada kompleksowy system wsparcia organizacji pozarządowych. Natomiast dla administracji publicznej „Parasol dla NGO” symbolizuje miejsce, w którym można spotkać najwięcej współpracujących ze sobą organizacji. Z kolei niezrzeszone NGO muszą samodzielnie rozwiązywać własne problemy. Pojedyncze organizacje nie są też partnerami dla administracji publicznej. Dlatego warto schronić się pod parasolem federacji.
Jednak duża część NGO podchodzi z rezerwą do idei sieciowania. Chociaż działanie w pojedynkę może prowadzić do szybkich rezultatów, to długotrwałe zmiany wymagają współpracy. Proces federalizacji stanowi skuteczny instrument wdrażania zmian, których pojedyncze NGO nie będą w stanie przeprowadzić samodzielnie. Chociaż duże NGO mogą nie potrzebować federacji, to nie będą mogły skutecznie wpływać na wprowadzanie zmian legislacyjnych korzystnych dla całego trzeciego sektora. W tym zakresie atutem federacji jest posiadanie podwójnego głosu, tj. występowanie w imieniu organizacji członkowskich oraz w imieniu oddzielnego podmiotu (związku stowarzyszeń). Im większą liczbę NGO reprezentuje federacja, tym mocniejszy ma mandat społeczny – a tym samym korzystniejszą pozycje w negocjacjach z administracją publiczną. Świadczą o tym trwające wybory przedstawicieli NGO do krajowej Rady Działalności Pożytku Publicznego VIII kadencji. Przy zgłaszaniu kandydatów wystarczy poparcie tylko 3 federacji, zamiast 20 organizacji.
Żyjemy w świecie korzyści. Często oczekiwania NGO wobec federacji mają charakter roszczeniowy. Otwarte pozostaje też pytanie, czy wspierać istniejące federacje, czy też tworzyć nowe? Tym bardziej, że sieci partnerskie utworzone w ramach projektów zazwyczaj zaprzestają prowadzenie działalności, tuż po zakończeniu dofinansowania ze środków publicznych. Alternatywnym rozwiązaniem jest tworzenie organizacji infrastrukturalnych, które statutowo zajmują się wspieraniem NGO (np. Centra Wspierania Organizacji Pozarządowych). Tego typu ośrodki wsparcia wprawdzie nie reprezentują NGO, ale mogą wspierać sam proces federalizacji.
Siła zespołu zależy od indywidualnych możliwości jego członków, zaś siłą każdego członka jest zespół. Budujmy potencjał trzeciego sektora w oparciu o aktualnie dostępne zasoby. Jednak nic tak nie nakręca potrzeby wprowadzenia innowacyjnych rozwiązań, jak rosnąca konkurencja. Jeżeli nie będziemy w stanie konkurować z naszymi rywalami, to zacznijmy z nimi współpracować. Połączenie sił – to początek, zaś pozostanie razem – to postęp. Natomiast wspólna praca – to sukces.
Organizacje pozarządowe nie uciekną od polityki
Właściwie wszystko, co robią NGO jest związane z polityką publiczną. Partie polityczne też stanowią formę federacji poprzez zrzeszanie ludzi walczących o realizację swoich postulatów. NGO prowadzą politykę, ale nie są upartyjnione. W przypadku partii politycznych decyzje zapadają na drodze kalkulacji politycznej oraz wymagają woli politycznej.
Również duże zagrożenie dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego stanowią sztucznie tworzone hybrydowe NGO działające na pograniczu polityki oraz sektorów: publicznego, prywatnego i pozarządowego. Zaliczamy do nich prorządowe organizacje pozarządowe (GoNGO), probiznesowe organizacje pozarządowe (BoNGO) lub quasi-organizacje pozarządowe (QuaNGO). Istnieje ryzyko, że organizacje hybrydowe nie będą wystarczająco niezależne od polityków oraz administracji publicznej i biznesu, co doprowadzi do wypaczenia idei rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz tworzenia „administracji pozarządowej”.
Dialog, lobbing czy rzecznictwo interesów?
Dialog, lobbing i rzecznictwo interesów są komplementarnymi narzędziami, które federacje NGO mogą wykorzystać w działalności prowadzonej na zewnątrz, aby wprowadzać niezbędne zmiany. Przy czym potrzebne będzie wykorzystanie wszystkich możliwych okazji, jak też stosowanie niekonwencjonalnych metod oraz wyjście poza schematyczne działania.
Mówienie to nierobienie – monolog to nie dialog. Dialog to przestrzeń, w której się spotykamy. Dialog to również wysłuchanie drugiej strony, nawet jeżeli się nie zgadzamy. Dialog koncentruje się na otwartej wymianie informacji i poglądów między różnymi stronami w celu osiągnięcia porozumienia i wspólnego rozwiązywania problemów.
Jednak w praktyce mamy większą skłonność do lobbingu niż dialogu. Lobbing skupia się na bezpośrednim wpływaniu na decydentów i przekonywaniu ich do przyjęcia określonych decyzji. Łatwiej tworzyć wąskie grupy interesów zamiast szerokie grupy sieci partnerskich. Stąd część NGO uważa, że poprzez działania lobbingowe mogą zwiększyć siłę oddziaływania na decydentów.
Rzecznictwo interesów to bardziej złożona i długoterminowa strategia. Polega na reprezentowaniu i obronie praw oraz interesów określonych grup społecznych, szczególnie tych marginalizowanych. Wobec tego należy zwiększyć rolę federacji (związków stowarzyszeń), jako reprezentantów i rzeczników interesów NGO wobec administracji rządowej i samorządowej.
Dialog obywatelski w cieniu dialogu społecznego
Dialog obywatelski nie ma takiej rangi jak dialog społeczny (co podkreśla preambuła Konstytucji RP z 1997 r.). W tenże dialog społeczny bezskutecznie próbowały wpisać się NGO. Słabością dialogu obywatelskiego w Polsce jest wynikający z historycznych zaszłości, podział na dialog administracji publicznej z NGO (dialog obywatelski) i dialog rządu z organizacjami pracodawców i związków zawodowych (dialog społeczny). Ten podział jest nieefektywny i nieskuteczny, gdyż wprowadza dodatkowe podziały i zniechęca do współpracy między partnerami społecznymi i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego.
Dialog społeczny ma formę instytucjonalną oraz skupia się na sprawach związanych z rynkiem pracy i polityką społeczno-gospodarczą. Natomiast dialog obywatelski umożliwia bezpośredni udział obywateli w dyskusjach na temat polityki publicznej, rozwoju lokalnego i innych ważnych kwestii społecznych. Przy czym obejmuje on szeroki przekrój społeczny, a nie tylko najbardziej aktywne lub dobrze zorganizowane grupy obywateli. Ponadto dialog społeczny charakteryzuje się najwyższym stopniem partycypacji. Partnerzy społeczni zajmują się nie tylko konsultowaniem, ale także negocjowaniem oraz współdecydowaniem w sprawach dotyczących regulacji rynku pracy i polityki społecznej. Natomiast dialog obywatelski ogranicza się, co najwyżej do uczestniczenia w konsultacjach społecznych.
Obecnie uzasadniona wydaje się potrzeba rozszerzenia dialogu społecznego o organizacje pozarządowe. Tym bardziej, że trzeci sektor jest liczącym się pracodawcą oraz powszechnie jest utożsamiany z ekonomią społeczną. Ogólnopolskie i regionalne branżowe federacje NGO mogłyby odgrywać rolę zbliżoną do organizacji pracodawców i związków zawodowych w świecie rynku pracy. Tym bardziej, że dla decydentów liczy się nie tylko siła argumentów, ale liczebna reprezentacja. Ponadto dialog obywatelski może uzupełniać dialog społeczny wprowadzając do dyskusji kwestie, które nie są bezpośrednio związane z rynkiem pracy, ale mają istotne znaczenie dla społeczeństwa. Coraz trudniej będzie sobie wyobrazić rozwiązywanie spraw społecznych bez udziału NGO. Wzajemne uzupełnianie się tych dwóch form dialogu może prowadzić do bardziej skutecznych i zrównoważonych decyzji politycznych.
Alternatywnym rozwiązaniem jest stworzenie jednej ogólnopolskiej reprezentacji NGO. W tym zakresie warto powrócić do opracowywania koncepcji utworzenia Rady Dialogu Obywatelskiego, która miałaby podobną rangę co Rada Dialogu Społecznego. Rada Dialogu Obywatelskiego nie powinna zastąpić dotychczasowych form dialogu obywatelskiego, takich jak Rada Działalności Pożytku Publicznego (powszechnie uznawana za niereprezentatywną), w której skład wchodzą federacje i pojedyncze organizacje. Natomiast powinna być wzorowana na Radzie Dialogu Społecznego, która składa się z przedstawicieli rządu oraz struktur federacyjnych – związków zawodowych i organizacji pracodawców. Stąd należałoby rozważyć, czy Rada Dialogu Obywatelskiego ma być znacząco wzmocniona i stać się miejscem wspólnego wypracowywania rozwiązań (tj. być ciałem negocjacyjnym lub formą „parlamentu pozarządowego”).
W kierunku „Konstytucji dla NGO”
Nigdy nie należy rezygnować z celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu. Odkładanie czegoś na później, to największy złodziej – kradnie nasz czas. Czas i tak upłynie. W poprzednich latach sektor pozarządowy został przyzwyczajony do tego, że to państwo tworzyło dla niego strategie i programy rozwoju. Do pewnego momentu było to potrzebne, ponieważ legitymizowało i wspierało rozwój NGO. Ale przyszedł czas, aby otworzyć nowy etap emancypacji trzeciego sektora.
Nikt nie ma jednego uniwersalnego klucza, który rozwiąże wszystkie trudne sprawy. Jednak często duże oczekiwania są kluczem do wszystkiego. Jeśli potrafimy o czymś marzyć, to potrafimy też tego dokonać. Dlatego NGO potrzebują wariantu „B” polegającego na wypracowaniu kompleksowego systemu wsparcia („Parasolu dla NGO”). Sektor obywatelski dojrzał do własnej koncepcji „Konstytucji dla NGO”, która będzie miała nie tylko wymiar metaforyczny. Będzie symbolicznie nawiązywać do Konstytucji RP z 1997 r., która reguluje funkcjonowanie całego państwa polskiego.
Jeżeli chcemy zajść daleko, to najlepiej znaleźć kogoś – kto już tam doszedł. Stąd można wzorować się na „Konstytucji dla Biznesu” zawierającej pakiet ustaw, których celem jest zreformowanie i uproszczenie przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej. Najważniejszym dokumentem w „Konstytucji dla Biznesu” jest ustawa z dnia 6 marca 2018 r. Prawo przedsiębiorców, które określa najważniejsze prawa przedsiębiorcy i zasady prowadzenia działalności gospodarczej zgodnie z regułą „co nie jest zabronione, jest dozwolone”.
Być może 35 lat po historycznym Okrągłym Stole’89 potrzebna jest mobilizacja środowiska pozarządowego, na zasadzie „pospolitego ruszenia”, na rzecz reformy trzeciego sektora. Dobrą okazję ku temu stanowią odbywające się w całym kraju regionalne obrady Okrągłego Stołu ds. Pożytku Publicznego. Głównymi organizatorami tych wydarzeń są: Konwent Wojewódzkich Rad Działalności Pożytku Publicznego i Wspólnota Robocza Związku Organizacji Socjalnych (WRZOS). Przewidziano, że obrady w poszczególnych województwach zakończą się w całym kraju do dnia 20 września 2024 r. Czy jest szansa, że przyniosą one propozycje korzystnych zmian na miarę „Parasola dla NGO”? Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć. Wygrywają ci – co nigdy nie odpuszczają. Ci, co odpuszczają – nigdy nie wygrywają.
O autorze
Wojciech Dec – absolwent Politechniki Warszawskiej. Od blisko 20 lat związany z sektorem pozarządowym. Prezes Związku Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP) oraz Członek Zarządu Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych (WRZOS). Członek wielu ciał dialogu obywatelskiego, w tym: Rady Dostępności, Rady Działalności Pożytku Publicznego, Rady Działalności Pożytku Publicznego Województwa Lubelskiego, Komitetu Monitorującego Fundusze Europejskie dla Lubelskiego 2012-2027, Komisji ds. Kampanii Społecznych w Telewizji Polskiej SA